Robert Lewandowski został poobijany w środowym spotkaniu Ligi Mistrzów z Sevillą (0:0), dlatego w pierwszym składzie sobotniego meczu ligowego z Borussią Moenchengladbach (5:1) wyszedł Sandro Wagner. Niemiec strzelił dwa gole, a "Lewy" zdobył jedną bramkę po wejściu na boisku. – To najlepszy napastnik na świecie – chwalił Polaka Wagner.
Polski napastnik niemal od początku przygody z Bayernem był jedynym nominalnym napastnikiem. Na początku sezonu zaczął głośno mówić o tym, że jest zbyt eksploatowany. Na reakcję nie trzeba było długo czekać. W zimowym oknie transferowym sprowadzono z Hoffenheim Wagnera.
Ten ruch okazał się strzałem w dziesiątkę, bo 30-letni Niemiec często dostaje szanse i je wykorzystuje. Strzelił już siedem goli w Bundeslidze i jedną bramkę w Lidze Mistrzów.
Lewandowski może być tylko zadowolony z dobrej postawy kolegi i bynajmniej nie wpływa to negatywnie na jego formę. Strzelił 27 goli w 27 meczach Bundesligi, pewnie zmierza po koronę króla strzelców (drugi Kevin Volland ma 14 goli) i jest na dobrej drodze do pobicia własnego rekordu strzeleckiego – do tej pory jego najlepszym wynikiem było 30 goli w lidze (w sezonie 2015/16).
Obaj napastnicy uzupełniają się i nie ma mowy o niezdrowej rywalizacji. Wagner przyznał to po sobotnim spotkaniu. – Doceniam wsparcie Roberta. Zostałem dobrze przywitany w Monachium, to moje rodzinne miasto, jestem wychowankiem Bayernu i czuję się tu jak w domu – zaznaczył.
Hierarchia w klubie jest znana i korzystają na tym obaj zawodnicy. Polak wciąż poprawia dorobek strzelecki – zdobył 178 bramek w Bundeslidze i zajmuje ósme miejsce w klasyfikacji wszech czasów. Ma tylko bramkę straty do Stefana Kuntza i trzy do Ulfa Kirstena. Jest też drugim najskuteczniejszym obcokrajowcem w lidze niemieckiej – Claudio Pizarro ma na koncie 192 gole.